Sanok – miasto ikon i Beksińskiego
Sanok, a precyzyjnie: Królewskie Wolne Miasto Sanok, jest uważany za bramę prowadzącą w Bieszczady – masyw górski, który chyba w największym stopniu do dziś zachował swój pierwotny, naturalny charakter. Choć znacznie bliżej mu do mniejszego masywu Gór Słonnych. Miasto jednak trudno traktować jako bazę wypadową w Bieszczady, bo dzieli je od nich dystans ok. 30 kilometrów. Ale warto zatrzymać się w samym Sanoku, by na kilka dni zwolnić tempo życia i odetchnąć, zachowaną tam, atmosferą dawnej Galicji. Tym bardziej, że miasto skrywa kilka perełek, które warto odkryć.
Sanok – Miasto wielu kultur
Sanok leży nad brzegami Sanu w Kotlinie Sanockiej i jest jednym z najdalej wysuniętych na południowy-wschód miast Polski. Co ciekawe, oprócz tego, że jest miastem powiatowym, jest również siedzibą gminy wiejskiej Sanok, ale sam do niej nie należy. Powiat sanocki jest także, obok krośnieńskiego, jednym z najstarszych na świecie ośrodków górnictwa naftowego. Kopalnie ropy naftowej a także rafineria istniały tu już przed 1884 rokiem. Prawa lokacyjne Sanok otrzymał w 1339 roku z rąk księcia piastowskiego Jerzego II Trojdenowicza. Ale ludzie w miejscu dzisiejszego Sanoka mieszkali już w epoce neolitu. W 2017 roku, podczas prac przy budowie obwodnicy miasta, odkryto także ślady osady z okresu wpływów rzymskich. Okolice Sanoka były terenem osadnictwa niemieckiego w czasach piastowskich a później ruskiego, wołoskiego i łemkowskiego. Sanok znajduje się także na Szlaku Chasydzkim. Na przełomie wieków Sanok zawsze był swoistą agorą, na której spotykały się rozliczne nacje i kultury. Ślady owych spotkań możemy w Sanoku oglądać do dzisiaj.
Sanocki zamek
Starówka Sanoka wznosi się na wzgórzu nad Sanem. Na wysuniętym cyplu stoi, widoczny z daleka, zamek. To w nim w 1417 roku Władysław Jagiełło szykował się do swojego trzeciego ślubu z Elżbietą Granowską. Uroczystość odbyła się w kościele franciszkańskim. W sanockim zamku zamieszkała także czwarta żona Jagiełły, Sońka a w stylu renesansowym został przebudowany przez królową Bonę na początku wieku XVI. Zasługi Bony dla Sanoka zostały upamiętnione w herbie miasta, do którego włączono herb Sforzów: węża połykającego Saracena.
W budynku zamku mieści się dziś Muzeum Historyczne. Skrywa w swoim wnętrzu między innymi kolekcję ikon karpackich oraz galerię Zdzisława Beksińskiego. Zaryzykuję twierdzenie, że tylko dla tych dwóch wystaw warto przyjechać do Sanoka. Wszelkie informacje na temat muzeum znajdziecie TUTAJ.
Ikony
Sanocki zbiór ikon robi ogromne wrażenie. Przekroczenie progu muzeum rozpoczyna fascynującą podróż przez świat prawosławnej duchowości. Można godzinami oglądać te dzieła, rozszyfrowując ich symbolikę i ukryte znaczenia. Trzeba pamiętać, że w kościele prawosławnym, odmiennie od katolickiego, ikona jest przedmiotem kultu, podobnie jak postać, którą przedstawia. Wierzy się, że ikony są dziełami tworzonymi pod tym samym natchnieniem, które leży u podstaw powstania ksiąg ewangelii. Pisanie (bo ikony się pisze a nie maluje) ikon jest obwarowane całym szeregiem reguł, które bezwzględnie są przestrzegane przez mistrzów. Kto raz pozna ten świat, już go nigdy nie zapomni. Podobnie jak wizyty na sanockim zamku.
Po wyjściu z muzeum warto jeszcze zajrzeć do, stojącej obok zamku, prawosławnej cerkwi katedralnej Trójcy Świętej. Powstała ona w XVIII wieku a w jej wnętrzu możemy zobaczyć kompletny ikonostas.
Sanok Beksińskiego
Drugą niezwykłą ekspozycją Muzeum Historycznego jest galeria malarstwa Zdzisława Beksińskiego.
Po wyjściu ze świata wschodniej ikonografii wejście w świat Beksińskiego może być sporym szokiem dla naszych zmysłów. Chyba lepiej jest nie łączyć zwiedzania obu wystaw tego samego dnia. Surrealizm Zdzisława Beksińskiego ma wręcz magnetyczną moc przyciągania. Wiele z jego obrazów mogłoby ilustrować powieści z gatunku fantasy. Fascynują ukrytą grozą i szczególnym podejściem do perspektywy.
Warto przed wizytą w muzeum obejrzeć film o Beksińskich „Ostatnia rodzina”, gdzie w rolę Zdzisława wcielił się Andrzej Seweryn. Na pewno będzie to miało wpływ na percepcję wystawy.
Sanok, Szwejk, skansen i „sosenki”
Z dziećmi na pewno warto się wybrać do Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, czyli po prostu do Skansenu. Pochodzący z Sanoka Artur Andrus, satyryk, poeta i chwilowo były dziennikarz radiowej Trójki, właśnie Skansen wymienia jako jedno z dwóch ulubionych miejsc w Sanoku. Drugim jest budynek II Liceum Ogólnokształcącego.
Skansen Galicyjski w Sanoku
Skansen w ostatnich latach z muzeum wsi łemkowskiej i bojkowskiej rozrósł się do rozmiarów miasteczka galicyjskiego. Robi, podobno, wspaniałe wrażenie. Jest ogromny! Artur Andrus starał się niegdyś o posadę przewodnika w tym skansenie. Nie zdał jednak egzaminu kwalifikacyjnego. Poległ na łyżkach. Nie pamiętał która z wsi słynęła z wyrobu łyżek drewnianych, a która z metalowych.
II liceum Ogólnokształcące
A budynek liceum warto zobaczyć, bo jest on po prostu piękny. Autorem klasycystycznej bryły był w 1896 roku architekt miejski Władysław Beksiński, dziadek Zdzisława. W dodatku w jego pobliżu można się przysiąść do siedzącego na ławeczce Szwejka. Bohater powieści Jaroslava Haška na kartach książki był obecny w Sanoku, co zacni mieszczanie postanowili upamiętnić.
Randka „pod sosenkami”
Artur Andrus z lat młodzieńczych pamięta także teren rekreacyjny „pod sosenkami”, leżący nad samym Sanem. W istocie, nad rzeką rosną liczne sosny. Każdy mieszkaniec Sanoka wskaże to miejsce bez problemu. Podobno chodziło się tam niegdyś na randki. Po wizycie w skansenie, który znajduje się nieopodal, można sprawdzić czy faktycznie dobrze się randkuje „pod sosenkami”.
1 Komentarz
Sanok na długi weekend jest świetnym pomysłem. Można znaleźć tutaj wiele atrakcji, które umilą nam czas. Przede wszystkim trzeba zobaczyć Skansen, Zamek, obrazy Beksińskiego, rynek oraz taras widokowy w centrum. Dla osób lubiących spacery polecam długie wędrówki wzdłuż Sanu.